czwartek, 17 stycznia 2013

Pięćdziesiąt nazw śniegu


Podobno Eskimosi mają ponad 50 określeń opisujących śnieg. Inaczej nazywają śnieg padający powoli, a inaczej wirujący w powietrzu. Dostrzegają również więcej kolorów śniegu, nie jest on jedynie biały – posiada dziesiątki barw i odcieni.

Ryszard Paprocki ma ponad 50 określeń opisujących czerń. Mieszając barwniki, a następnie nakładając je na posadzkę wskazuje:  to jest czerń zimna, czerń bardzo zimna, czerń ciepła, czerń kobaltowa, czerń błękitu paryskiego -każda z tych czerni jest niezwykle istotna, nawet jeśli nie jesteśmy na pierwszy rzut oka w stanie dostrzec różnicy.
W sumie z tymi kolorami (nie tylko z czarnym) to bardzo dziwna sprawa. Odpowiednio dobrane barwy mogą skutecznie oszukać ludzkie oko. Dla przykładu, proponuję małą zabawę. Poniżej umieszczona jest grafika:


Obie figury na ilustracji mają inne kolory (ta na dole wydaje się nieco jaśniejsza), prawda? A teraz przyłóżcie do ekranu komputera palec, tak aby zakrywał miejsce gdzie łączą się oba kształty, równo z horyzontem. Efekt? Nagle kolory się zlewają - są identyczne. Ile razy nie powtarzałoby się tej czynności - zakrywało i odkrywało ekran komputera, rezultat niezmiennie szokuje. 
Dlaczego się tak dzieje i jaki ma to związek z malowidłem 3D? Otóż związek jest - trzeba podkreśllić - bardzo duży.

To jak ludzkie oko odbiera dany kolor (w tym przypadku szary), zależy w dużej mierze od barw z nim sąsiadujących oraz go okalających. Szary zdaje się być ciemniejszym na błękitnym tle nieba, dodatkowo kontury są wtedy bardziej intensywne. Odwrotnie na brązowym tle, tam szarość blednie. Istotne jest miejsce, w którym stykają się obie figury. Granica ta została podkreślona mocno kontrastującymi kolorami - białym i czarnym - to one równie znacząco wpływają na zachodzącą "zmianę".


"Fifty shades of grey", czyli ile odcieni szarości może się skrywać na tak małym  fragmencie malowidła.

Wracając do UnderGlass'u, na malowidle również wszystko opiera się na kontrastach kolorystycznych. Nasze oko inaczej widzi fragmenty obrazu znajdujące się zaraz przed nami, a zupełnie inaczej te przy samej windzie czy oddalonych drzwiach. Im dalej, tym inaczej odbieramy kolory - bledną, stają się mniej intensywne - ulegają perspektywie powietrznej. Tak, chodzi o wspomniane wcześniej SFUMATO. W tym wypadku sfumato w pełni naturalne i realne. 
Czerwień będzie się zdawała być bardziej czerwona zaraz obok nas, na pierwszym planie, z każdym kolejnym oddalającym się planem na malowidle nastąpi zmiana koloru. Będzie to zmiana jedynie pozorna. Kolory się nie zmieniają, to my widzimy je inaczej. I tu wszystko byłoby OK, gdyby tylko był to zwykły obraz, taki do powieszenia na ścianie. Wszystko zaczyna się komplikować przez jego trójwymiarowość. 
Bo jak namalować przepaść, która realnie znajduje się zaraz przed nami, ale ma sprawiać wrażenie oddalającej się nieskończonej głębi? Albo jak stworzyć na posadzce wazon o długości 2 metrów, tak aby wydawał się normalnej wielkości i do tego był na "wyciągnięcie ręki"?

Przepaść "na wyciągnięcie ręki".


Po pierwsze - perspektywa linearna. Już widzimy, że to się udało, Ryho może być dumny. Teraz jednak linie perspektywiczne przykryła farba i to kolor decyduje, czy coś się "oddala" czy "przybliża" na malowidle. 
Należy więc pójść o krok dalej - perspektywa powietrzna. Bo powietrze jest brudne i tworzy "mgłę" przed oczami widza spoglądającego "w głębię obrazu". Cała maestria związana z tym etapem polega na tym, że nie jest to zwykły płaski obraz. Można rozciągnąć na podłodze płótno "Mona Lisa", ale efekt podejrzewam byłby marny. Wszelka perspektywa nagle by znikła, byłoby widać tylko brudną plamę farby. 
Malowidło 3D wydobywa kolejne plany w relanej przestrzeni, czyli jest to podwójna perspektywa powietrzna - ta prawdziwa (malowidło oddala się z każdym metrem) oraz ta namalowana. Na dalszych planach kontrasty barwne będą słabnąć. Nawet jeśli teraz odległe fragmenty malowidła mają intensywne kolory, to Ryho z bólem serca będzie musiał je pokryć kolejną warstwą ciemniejszej farby, tak aby "uciekły głębiej". 


Nawet te odległe cześci malowidła są perfekcyjne malarsko - jakie intensywne kolory - póki co.


Kolejnym utrudnieniem dla Ryha jest to, że niektóre z malowanych przez niego przedmiotów i postaci mimo, że będą daleko na posadzce mają sprawiać wrażenie bliskości. Można to porównać do udanego mniej lub bardziej photoshopa. Jeśli zdjęcie jest źle wklejone od razu to dostrzegamy. Po prostu coś nie gra...




Spójrzmy na zdjęcia powyżej. W niektórych miejscach kolory są za bardzo intensywne lub cień jest za mocny. Nasze oko widzi to przekłamanie.
Tak samo jest na malowidle 3D. Jeśli kolory nie będą odpowiednie w stosunku do odległości, wzrok ludzki to wychwyci. Ryho podkreśla, że bardzo ważne jest DĄŻENIE DO HARMONII: na perspektografie widać, co jest na pierwszym planie, co jest na drugim, a co jest daleko, daleko. Wszystko opiera się na kontrastach i błękitach. Po określeniu cieni i planów widać gdzie jest za ostro, gdzie jest za mało mgły.

Na końcu Ryho zdradził, że nie ma ostatecznego przepisu na poprawne wykreślenie perspektywy malarskiej w malowidle 3D, wszystko to kwestia wyczucia. Wiele wskazuje na to, że Ryho jest takim Eskimosem wśród malarzy. Widzi więcej i potrafi to nazwać.

Ja na razie postanowiłam się edukować w nazwach śniegu:





Do następnego !

KS

2 komentarze:

  1. Zaglądałem dzisiaj na LIVE! I muszę powiedzieć, że oj będzie się działo :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj tak;) szczegóły już wkrótce:)

    OdpowiedzUsuń