Co zrobić z tymi dwoma głupimi... kaloryferami? - pytał jakiś czas temu wykorzystując flamaster, papier, system utrwalania myśli i słów za pomocą znaków (zwany pismem) oraz oczywiście kamerę Ryszard. Dostał kilka propozycji. Od subtelnych i prostych (pomaluj!), poprzez bardziej kreatywne (zrób z nich ławkę!), po te najbardziej radykalne (utnij przy podłodze i wywal na złom!). Stara prawda głosi, że to prostota jest najlepsza. I choć przeciwnicy tej tezy stoją na stanowisku, że wcale nie najlepsza, ale zwyczajnie najłatwiejsza, jednak coś w tym jest... Ale zacznijmy od początku. O co w ogóle chodzi???
Pamiętam nasze pierwsze spotkanie z Ryszardem, moment, gdy pokazaliśmy mu pomieszczenie klatki schodowej, które natychmiast przypadło mu do gustu. Poza jednym wyjątkiem... Poza dwoma kaloryferami znajdującymi się w strefie drzwi wejściowych, tuż obok ciągu schodów. Ich widok wyzwolił w nim odruchy właściwe zapewne wszystkim architektom. Kto to wymyślił? - zagrzmiał, czym muszę przyznać trochę nas zaskoczył. Popatrzcie, całe pomieszczenie jest świetnie zaprojektowane, utrzymane w stonowanej kolorystyce, przestrzenne, nowoczesne. Tylko te dwa kloce grzewcze - w ten jakże sympatyczny sposób wypowiedział się o dwóch grzejnikach, które wyjątkowo nie pasowały mu do tego wnętrza. Nigdy nie zastanawialiśmy się nad nimi - ich funkcjonalnością czy estetyką. No może gdyby stały metr dalej od schodów, na posadzce utrudniając komunikację... Ale nie. Stoją sobie grzecznie tuż przy schodach, czasami komuś z nas zdarzało się na nich usiąść, dlatego właśnie słowa Ryha bardzo nas zaskoczyły. Cóż, projektant nie planował, że za jakiś czas osobom zatrudnionym w Centrum Dziedzictwa Szkła przyjdzie do głowy szalony pomysł pokrycia posadzki 150 litrami farby i zrobienia na niej trójwymiarowego graffiti.
Jednak po chwili zastanowienia uznaliśmy, że faktycznie coś w tym wszystkim nie gra, że nie pasują one do tego wnętrza, tak jak skarpetki nie pasują do sandałów... Ale Ryho od razu uspokoił nas i zapewnił, że znikną...
Jak? Tu wracamy do wspomnianej kwestii prostoty. Pomaluj! - brzmiała jedna z propozycji przesłanych Ryszardowi, po tym jak dzięki kamerze wstydliwa "afera kaloryferowa" ujrzała światło dzienne. I choć jest to najbliższe prawdzie, jednak sprawa nie jest aż tak prosta jakby się mogło wydawać.
Dzisiaj cały dzień oszukuję - rzadko zdarza się, aby ktoś tak bezpośrednio i szczerze przyznał się do występnej postawy, a Ryho w ten właśnie sposób przywitał mnie w sobotę. Musiałem coś z nimi zrobić - powiedział wskazując na stojące w odległości ok 2 metrów od siebie kaloryfery. Grzejniki pokryte były szarą farbą, podobnie jak przestrzeń wokół nich.
Cały czas nie wiedziałem jednak co miał na myśli używając słowa "oszukuję". Zapytałem. Odpowiedział jednym słowem - "mimikra". Wiesz co to? - zapytał tym razem on. Coś, gdzieś, kiedyś... ale żadnych konkretów. Mimikra to sztuka kamuflażu, wtapiania się w tło, oszukiwania rzeczywistości. To zjawisko obecne w przyrodzie, wiele organizmów ją stosuje. Jest też obecna w sztuce. Gdybym np. chciał abyś zniknął musiałbym namalować na tobie dokładnie to, co znajduje się za tobą - wyjaśnił metodą na tzw. "chłopski rozum". I to właśnie Ryho zamierza zrobić z nieszczęsnymi (choć bardziej pokrzywdzonymi, bo w niczym nie zawiniły, a cały czas obrywają) kaloryferami. Mają zniknąć, wtopić się w tło.
Wróciłem do domu i od razu sprawdziłem czym jest "mimikra". Wyszukiwarka rzeczywiście wyrzuca przede wszystkim wiele definicji z zakresu biologii, dokładnie takich jak podał Ryho. Sprawia ona, że można się wtopić w tło, dostosować do niego, zarówno po to, aby się ukryć, jak i po to aby wyglądać groźniej czy atrakcyjniej. Dobrym przykładem jest patyczak, którego właściwie nie sposób odróżnić od gałęzi, na której siedzi.
Patyczak to jeden z najlepszych przykładów mimikry w przyrodzie (fot. M. Henning)
Ale termin ten można stosować także do wielu innych dziedzin.
Pamiętacie szekspirowskiego Makbeta? Biedak był przekonany, że jest
bezpieczny dopóki las Birnam się nie ruszy i nie podejdzie pod bramy
jego zamku. I co? Okazało się, że się ruszył. Malkolm rozkazał bowiem,
aby każdy żołnierz zamaskował się gałęzią, co dało złudzenie, że to
drzewa idą w kierunku zamku, wprawiając obrońców i samego Lorda Makbeta w konsternację i zapewne panikę...
Podobnie jest w życiu.
Chyba każdy z nas na jakimś etapie życia starał się upodobnić do kogoś
innego, sprawić aby wyglądał na atrakcyjniejszego czy odważniejszego niż
jest w rzeczywistości. Nie wspominając o chwilach, gdy wtapiamy się w tłum i znikamy...
Jest też artystyczna forma mimikry. W Internecie można znaleźć sporo przykładów mniej lub bardziej udanej próby oszukiwania rzeczywistości. Czy zatem można powiedzieć, że to technika w sztuce? Nie - odpowiada Ryho. Tu jest inaczej niż w przypadku chociażby anamorfozy czy sfumato. Zabieg ten czasami się stosuje, ale to sztuka przede wszystkim efemeryczna, czyli taka, która po krótkim czasie znika. Body painting jest dobrym tego przykładem.
Mimikra w body paintingu (źródło - spreeblick.com / Street Art in The United States / dewaldo.de)...
... i w architekturze (źródło - Street Art in The United States)
Czasami, tak jak w przypadku UnderGlass, zostaje na dłużej. W tym malowidle wykorzystam ją dwukrotnie - w przypadku grzejników i windy. I to będą dwie różne odmiany mimikry - zakończył Ryho i zajął się "oszukiwaniem". Nie protestowałem. W końcu dwa cholerne kaloryfery muszą zniknąć...
My nie znikamy. Do następnego!
DI
https://www.youtube.com/watch?v=Ykr07S9rg2o
OdpowiedzUsuńO proszę! Wydaje się, że to po prostu kawał metalu, przez który przepływa gorąca woda... Niby nic... a tu. Wpis na blogu, a nawet piosenka!
OdpowiedzUsuńta piosenka też jest o kaloryferze! to o nim śpiewa w tej piosence gosia andrzejewicz
OdpowiedzUsuńhttp://www.youtube.com/watch?v=WGFCOog9WaA
OdpowiedzUsuńchyba zapomniałam dodać tę piosenkę, sorry :)