Czy Wam także się wydaje, że przez noc szczelina w naszej posadzce wypiękniała? Nabrała cech rasowego rozdarcia, w które aż ma się ochotę zajrzeć?
Po nocnej sesji twórczej pęknięcie przez środek podłogi stało się jeszcze bardziej realistyczne
To nie wrażenie. Ryszard urządził sobie nocną sesję, która zakończyła się o 4.00 nad ranem. Jej efekty widać jak na dłoni, lub jak na kamerze - sami sprawdźcie - www.3d.miastoszkla.pl
Jego wczorajsza praca została także dokładanie zarejestrowana w formie obrazu video oraz zdjęć. Wkrótce zaprezentujemy więc świeżutkie materiały, na które na pewno czekacie:) Póki co chcemy jednak zainteresować Was nieco "luźniejszym" tematem.
Raz na tydzień staramy się wyszukiwać i publikować wpis o pewnego rodzaju ciekawostkach towarzyszących realizacji projektu "The UnderGlass". Dzisiejszy temat dotyczył będzie zjawiska, którego początek zaobserwowaliśmy jeszcze końcem zeszłego roku, a które nasila się wprost proporcjonalnie do stopnia zamalowania posadzki. Mówiąc prościej - im więcej kompozycji pojawia się na podłodze, tym łatwiej owo zjawisko dostrzec.
Rzecz dotyczy schodów. Tych ruchomych, zapewniających bezwysiłkowe pokonanie różnicy poziomów pomiędzy Rynkiem a ulicą Legionów. Różnica ta wynosi ok 13-14 metrów, zaś same schody podobno są najdłuższymi na Podkarpaciu. Ale zostawmy ten szokujący fakt na uboczu naszych rozważań i zajmijmy się zaobserwowanym przede wszystkim przez Ryha zjawiskiem. Okazuje się bowiem, że nie tylko długość ruchomej taśmy decyduje o ich wyjątkowości. Od pewnego czasu są to schody posiadające największy odsetek użytkowników jeżdżących nimi albo tyłem, albo bokiem:)
Powoli układ "boczny" lub "odwrócony" staje się standardową pozycją, w której przechodnie korzystają ze schodów ruchomych
Patrz na nich - mówi Ryho wskazując jednocześnie nieśmiałym, konspiracyjnym ruchem głowy w kierunku trójki młodych ludzi rozpoczynających swoją mechaniczną wspinaczkę. Mogę się założyć, że zaraz się odwrócą - kontynuuje jakby chciał rzucić mi wyzwanie. Nie przyjmuję zakładu, bo wiem, że szanse na zwycięstwo są delikatnie rzecz mówiąc mizerne. To tak jakby zakładać się czy doktor House obrazi kogoś w następnych odcinku serialu będącego apoteozą jego własnej osoby. Dosłownie sekundę potem wszystkie trzy osoby zaczynają jednostajny ruch obrotowy w kierunku powierzchni, na której działa Ryszard. Obrót wokół własnej osi kończy się gdzieś na wysokości 8-9 metrów nad poziomem -4. Ryho kwituje całe zajście szczerym uśmiechem, a ja cieszę się, że nie doznałem chwilowego zaćmienia umysłu i nie przyjąłem zakładu.
Sytuacja taka powtarza się bardzo często. Kłamstwem byłoby jednak stwierdzenie, że jest tak zawsze. Jednak zjawisko nasila się z każdym dniem, bo z każdym dniem coraz więcej widać. Przechodniów ciekawi sam proces malowania, ale także abstrakcja. Z ich punktu widzenia kompozycja nie ma większego sensu, ale jest ciekawa, atrakcyjna. Dlatego starają się na każdej wysokości znaleźć punkt zaczepienia, coś co pozwoli odczytać obraz - tłumaczy Ryho.
Osoby wchodzące do klatki widzą abstrakcję
Dlatego na każdej wysokości starają się znaleźć "punkt zaczepienia", coś, co pozwoli im odczytać kompozycję
Jak wiecie możliwe to będzie tak naprawdę tylko z jednego punktu, tego znajdującego się na prawo od wejścia prowadzącego bezpośrednio na ciąg schodów. Jeśli nie podejdą właśnie tam, to być może uda im się odczytać pewne fragmenty, ale jak wyjaśnia Ryszard, niekoniecznie poprawnie. Próby trwają. Średnio 2 na 3 osoby "wspinają się" w kierunku Rynku jadąc bokiem, lub, w części, przypadków tyłem. I sami powiedzcie - jak się ma do tego zjawiska "legendarna" długość schodów?;)
Do następnego!
DI
O Boże! Już północ, a on tam ciągle maluje. I to na kolanach, na siedząco i na leżąco. Ludzie miejcie litość!
OdpowiedzUsuńpasja jest pasją... tego się nie da ująć w ramy ośmiogodzinnego czasu pracy :) prawo wolnego zawodu....
UsuńRyszard sam jest swoim szefem i pracuje według własnego harmonogramu:) absolutnie nic mu nie narzucamy:)
OdpowiedzUsuńArtyści tak mają i jeszcze do tego profesjonaliści!
OdpowiedzUsuń