To było najbardziej magicznych 10 sekund w historii projektu "The UnderGlass". Jedno z tych przeżyć, które pamięta się bardzo długo, o ile nie do końca życia. Naprawdę. Pół godziny po tym wydarzeniu wciąż czuję niesamowity dreszcz emocji, tym większy, że mam świadomość, że byłem być może jedyną osobą, która widziała to na żywo (nie licząc Internautów, którzy śledząc działania Ryszarda poprzez webcam także mogli być tego świadkami). A cóż to jest owo "to"? Ryszard rozdarł naszą posadzkę na pół! Dosłownie! Kilkoma pociągnięciami pędzla i odrobiną kremowej farby sprawił, że granitowa podłoga klatki schodowej pękła i odsłoniła głęboką szczelinę. Nie wiem, co czuł Naród Wybrany, gdy Mojżesz sprawił, że wody morskie rozstąpiły się, ale wiem co ja czułem. Czułem się jak ktoś Wybrany.
Mimo, że do końca realizacji malowidła pozostał jeszcze miesiąc, jednak kompozycja zawiera już wystarczająco dużo elementów, aby "zabawa" na nim rozpoczęła się na dobre. Szczelina, która dzisiaj powstała z pewnością należeć będzie do najbardziej popularnych bohaterów tej zabawy
Ryho pracował nad szczeliną skalną gdzieś od godziny 12.00. Najpierw, na posadzce, w miejscu, które jako pierwsze pokryło się farbą i przez długi czas wyglądało jak długa plama o częściowo regularnych, a częściowo chaotycznych konturach, pojawił się układ kilkunastu białych linii o przebiegu mniej więcej równoległym.
Grudzień - początkowy etap prac. Czarna podmalówka szczeliny skalnej była pierwszym elementem, który pojawił się na podłodze
Biegły z kierunku, w którym znajduje się punkt centralny, czyli tam, gdzie od dłuższego czasu zakotwiczył perspektograf, którego tylko czasami Ryszard dotyka, aby upewnić się, że nie zapuścił korzeni. To są moje prowadnice, pozwalają mi się orientować bez wielokrotnej wycieczki tam i z powrotem do perspektografu - wyjaśnił ich naturę Ryszard.
"Prowadnice"
W następnej kolejności zaczął zachowywać się niczym wahadło, którego wskazówka zakończona jest pędzlem. Dość monotonnym ruchem nanosił na granit dziwacznie wyglądający system wielokolorowych, krzyżujących się linii. To się nazywa układ diagonalny - powiedział Ryszard. Kilka razy wysyłał mnie do punktu centralnego starając się wytłumaczyć jak zmieni się kompozycja w momencie zaaplikowania innego odcienia farby, lub poprowadzenia lini pod nieco innym kątem. Przez długi czas wpatrywałem się w posadzkę zastanawiając się czy ktoś inny na moim miejscu także czułby się podobnie, czyli jak kompletne beztalencie w zakresie widzenia przestrzennego.
Najpierw "ruch wahadłowy"...
Potem pozycja siedząca lub klęcząca...
W pewnym momencie Ryho najwyraźniej postanowił zlitować się nade mną i oszczędzić mi dalszych katuszy. Poczekaj! Stój tam i patrz - powiedział szukając pędzla, który miał mu pomóc w demonstracji. Nabrał na niego odrobinę jasnej farby i w ciągu 10 sekund poprowadził kremową, łamaną linię konturową na długości kilku metrów. W tym momencie rozstąpiły się przede mną wody szwankującej wyobraźni i zobaczyłem przed sobą szczelinę skalną. Oooo! Teraz widzisz - uśmiechnął się Ryho patrząc na wyraz mojej twarzy, na której zobaczył coś w rodzaju euforii. ....! Niesamowite! - to jedyne co zdołałem powiedzieć.
Ryho rozrywający posadzkę za pomocą kremowej linii konturowej
Ze stanu euforii wyrwał mnie dźwięk dzwoniącej komórki. Dzwoniła Pani z jednego z dzienników. Chciała dopytać Ryha o kilka drobnych rzeczy. Dopytywała przez niemal 20 minut. To dało mi czas na ochłonięcie. Choć zdecydowanie niewystarczający. Wciąż widzę jak Ryszard "rozsuwa" posadzkę niczym zamek kurtki, spod której wyłania się przepaść. A ja idę, aby nad nią stanąć.
Do miłego!
DI
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz