piątek, 25 stycznia 2013

Z twarzy podobny zupełnie do nikogo

Twarze... Naszych najbliższych, kolegów z pracy, ze szkoły, przyjaciół, celebrytów, polityków... Codziennie widzimy ich dziesiątki, setki, a czasami tysiące. Ciekawe czy ktoś kiedyś pokusił lub pokusi się o próbę oszacowania chociażby mocno średniej liczby twarzy jakie widzimy w ciągu miesiąca czy roku. Wiem, wiem. To nie takie proste. Trzeba by przeprowadzić setki niezależnych badań, w zależności np. od miejsca zamieszkania czy pracy jaką wykonujemy. Może kiedyś Amerykanie lub Japończycy zdecydują się na przeprowadzenie takich analiz, bo z każdym dniem ilość tematów, których jeszcze nie obmierzyli, obfotografowali i przebadali szybko się kurczy... 

Mniejsza o statystkę. Po co wracać do czasów gdy była ona jednym z największych koszmarów nocnych... 

Wróćmy do twarzy... i koszmaru. Co je łączy? Oczywiście "UnderGlass" i Ryszard, dla którego twarze stanowią obecnie największy "koszmar". No dobrze, trochę przesadzam. Zdecydowanie lepiej pasuje tu określenie "wyzwanie".

 Ryho malujący twarze hutników

Malowidło będzie mieć ich trzy. Trzy widoczne oraz kilka niewidocznych, ale te z oczywistych względów wykluczamy z dalszych rozważań. Sorry, stoicie do nas tyłem więc, my także odwracamy się do Was plecami... A co ze wspomnianą trójką? Odpowiedzią jest dość popularny przymiotnik "uniwersalny". Muszą być "uniwersalne". Cóż, sporo jest uniwersalnych rzeczy - ot choćby rozpuszczalnik, żeby pozostać w tematyce malarskiej. Wszyscy wiemy co to słowo oznacza, choć gdyby chcieć je krótko wyjaśnić... No właśnie... Ale uniwersalna twarz? Czy coś takiego w ogóle istnieje? 

 Uniwersalna twarz - czy coś takiego w ogóle istnieje? Może to właśnie ona, namalowana wczoraj przez Ryszarda na kawałku karimaty...

Owszem, taki termin funkcjonuje w sztuce, z resztą w życiu codziennym także - przyznaje Ryho. Pamiętam, że kiedyś widziałem w jakimś programie popularno-naukowym pewien eksperyment. Zrobiono zdjęcia 1000 osobom, zarówno kobietom jak i mężczyznom, reprezentującym różne rasy. Następnie zaczęto je wyświetlać jedna po drugiej, przy czym sukcesywnie zwiększano tempo przejść między fotografiami. Wreszcie było one na tyle szybkie, że na ekranie otrzymano coś w rodzaju jednej twarzy, którą nazwano "uniwersalną". Wiesz jak wyglądała? - zapytał. Nie widziałem tego programu, więc zaprzeczyłem czekając jednak z zainteresowaniem na efekt eksperymentu. Mulat z lekko skośnymi oczami. Typ nieco polinezyjski. To jak? pociemnić mu karnację? - zapytał ponownie. 

Z tymi "uniwersalnymi" twarzami jest tak jak z koncepcją abstrakcjonizmu. Wszystko co malują abstrakcjoniści nie powinno przypominać czegokolwiek funkcjonującego w rzeczywistości. Jeśli tak jest to przestaje to być abstrakcjonizm. Z tymi twarzami jest podobnie. Teoretycznie nie powinny przypominać nikogo - mówi Ryszard. Ok, solidne podłoże teoretyczne już mamy. A jak z praktyką? W praktyce to po prostu niemożliwe - przyznaje Ryszard. Nawet najbardziej "uniwersalna" twarz, niech nawet będzie ta polinezyjska, będzie do kogoś podobna. Pewnie nawet do kilku, albo kilkunastu osób. Na pewno będzie podobna do mojej - roześmiał się Ryho. 

Może nie do Ryha, ale do jednego z jego synów, który służył Ryszardowi jako model na etapie projektowania, podobna jest ta twarz. Tak jak każda inna poddana zostanie "uniwersalizacji".


W tym momencie przypomniał sobie pewną historię z jego czasów studenckich, która rozegrała się w pewnej miejscowości na Podkarpaciu, której nazwy nie chciał jednak zdradzić. W powstającym tam kościele malował duży obraz przedstawiający wniebowstąpienie. Uznał, że twarz Jezusa wzorował będzie na słynnym Całunie Turyńskim. Pewnego dnia do świątyni przyszła grupa kilku osób ze społecznego komitetu budowy. Powiedzieli krótko: Nie będziemy się przed tym obrazem modlić! Zdziwiony Ryho zapytał równie krótko: dlaczego? Okazało się, że mieszkańcy uznali, że Ryszard "zaopatrzył" postać Jezusa w swoją własną twarz. Musicie wiedzieć, że Ryszard nie dbał wówczas o długość swojego zarostu i fakt faktem brodę miał dość długą. O sprawie zawiadomiono nie tylko lokalne, ale i diecezjalne władze kościelne. Decyzja była jednoznaczna - twarz Jezusa musi zostać zmieniona. Ryszard nie protestował. Niedługo potem komisja pojawiła się ponownie celem zaakceptowania zmian. Z miejsca na ich twarzach pojawił się szeroki uśmiech. No widzi Pan - teraz jest dobrze! - powiedzieli. Ryho także się uśmiechnął. Wiesz co zmieniłem? - zapytał mnie. Znowu poczułem ten dreszcz emocji czekając na finał ciekawej opowieści. Ogoliłem się...

Ryho absolutnie nie ma pretensji o to zajście. Wie i rozumie doskonale, że twarz jest bardzo newralgicznym elementem kompozycji. O ile o wymalowanych elementach architektury lub krajobrazu stosunkowo niewiele da się powiedzieć, to twarze podświadomie interpretujemy - czytamy z nich jak z książki. Inteligencja, uroda, stan psychiczny. Szukamy także w pamięci do kogo są one podobne. W przypadku bohaterów "UnderGlass" nie będzie inaczej - mimo, że Ryho stara się, aby były one maksymalnie "uniwersalne" nie unikniemy porównań, ocen i poszukiwań rzeczywistego właściciela wizerunku. My zdecydowanie mówimy, że od początku zakładaliśmy, iż nie znajdzie się tu twarz żadnej osoby, którą znamy. Z szacunku do wspomnianego wizerunku, który bardzo często bywa nadużywany. Ryho stara się wykorzystać całe swoje doświadczenie, aby hutnicy z "UnderGlass" byli, jak to powiedział "misiowy" Paluch, "z twarzy podobni zupełnie do nikogo".   


"Z twarzy podobny zupełnie do nikogo" - póki co tak, gdyż póki co ta rozciągnięta na długości metra twarz nie ma jeszcze żadnych rysów

Czy to możliwe? Ryho w okresie studiów pracował sporo jako portrecista na ulicy. Widział i malował setki, a nawet tysiące różnych twarzy. Dokonuję w myślach podobnego zabiegu jak ten z eksperymentu ze zdjęciami - tłumaczy. Może to zrobić, gdyż pamięta każdą twarz, którą portretował. Niby to tylko twarze, powinny mi się zlewać w pamięci, skoro tyle ich malowałem, ale każda była nieco inna. Myślę, że lekarze pewnej specjalności wiedzą co mam na myśli - w tym momencie spojrzał na mnie z nieco zawadiackim uśmiechem. Chodzi mi oczywiście o okulistów... 

Do następnego!

DI

2 komentarze:

  1. "Ogoliłem się..." ;) piękna puenta.
    Chętnie widziałabym twarze/sylwetki dawnych hutników. Jak ze starych zdjęć Huty. Oni wyglądali zupełnie inaczej niż współcześni: ogorzałe twarze, inny ubiór/nakrycia głowy. Rozumiem, że zamysł jest inny, nie mam nic przeciwko.

    OdpowiedzUsuń
  2. To jeden z najfajniejszych blogów jakie czytałam. Gratuluję wysokiego poziomu narracji!

    OdpowiedzUsuń