„Widziałeś kiedyś taką głowę?” – zapytał mnie Ryho tuż po
moim przyjściu do Centrum, wskazując jednocześnie na ułożoną z żółtego sznurka dość
długą i wąską elipsę. Miała ona w najszerszym punkcie jakieś 90-100 cm i zupełnie nie przypominała
głowy. „Teraz zrobię nos” – dodał po chwili i zręcznym ruchem uformował z
kawałka ręcznika papierowego coś, co może i z profilu przypomina nos, jednak ma
rozmiary zdecydowanie ponadnaturalne.
"Widziałeś kiedyś taką głowę?" - nie, takiej jeszcze nie:)
Tak to jednak działa. Im dalej od
początku malowidła (a głowa znajduje się poza połową) tym elementy obrazu są
coraz bardziej zdeformowane, a Ryszard aby je odpowiednio namalować co chwila
kładzie się na posadzce i spogląda na nie z odpowiedniej wysokości. Natomiast wspomnianego sznurka używa
ostatnio bardzo intensywnie. Jego początek zamocowany jest do stopy
perspektografu, którego oś znajduje się dokładnie w miejscu, gdzie w
przyszłości znajdować się będzie centralny punkt miejsca dla fotografujących. Ryho co chwila napina go, tak aby przechodził przez środek punktu mającego w danym momencie kluczowe znaczenie. W
ten sposób sprawdza czy naniesione przez niego linie gwarantują odpowiedni układ czy proporcje. Różnica nawet 1 cm może sprawić, że malowidło, potocznie
mówiąc, rozjedzie się kompletnie, a tego przecież nikt by nie chciał.
Sznurek to ostatnio podstawowe narzędzie pracy Ryszarda, zaś leżenie to jego najczęstsza pozycja
„A jak idzie praca” – zapytałem go w pewnym momencie. „Etap,
na którym obecnie jestem jest, jakby to ująć, wciąż niekonkretny” – usłyszałem.
„To znaczy dla Ciebie, ludzi korzystających z klatki i internautów” – dodał po
kilku sekundach z uśmiechem. „Mnie warstwa naniesiona na posadzkę już teraz
bardzo precyzyjnie podpowiada, gdzie mam jakie płaszczyzny zorganizować w sposób
perfekcyjny”. Tym razem to ja się uśmiechnąłem kryjąc w ten sposób niepełne zrozumienie
tego co Ryho właśnie do mnie powiedział:)
Dosłownie sekundę potem wykonałem gest, który bardzo
rozbawił mojego z każdym dniem coraz bardziej wysmarowanego farbą rozmówcę.
Odskoczyłem jak rażony piorunem lub jakbym właśnie nadepnął na jajko wierząc,
że skok uratuje je od zniszczenia. Spojrzałem też na Ryha i pełnym skruchy głosem
wymówiłem magiczne miałem nadzieję słowo „przepraszam”. Czując lepkość
naniesionej warstwy pod stopą byłem bowiem przekonany, że nieopatrznie
nadepnąłem na świeżą farbę. Zarówno „przepraszam”, jak i gwałtowny odskok nie
były jednak potrzebne. „Spokojnie, możesz już po tym chodzić”. Po farbach, których
używa Ryho można swobodnie stąpać po ok 12 godzinach, jednak po upływie tego
czasu wciąż wydają się one być mokre. Dopiero następnych 12 godzin sprawia, że
ktoś kto na nie wejdzie nie jest narażony na atak serca…
A skoro o farbach mowa, to dzisiaj postanowiliśmy, że
Ryszard zdradzi co nieco technicznych szczegółów dotyczących właśnie farb i
zabierze Was do swojej „malarskiej kuchni”. Oddaję mu głos:)
Jutro Ryszard pracuje mniej więcej do południa. Potem jak pewnie każdy z
nas przygotowywał się będzie do pożegnania bardzo owocnego dla niego roku. W
nowy zamierza wejść równie owocnie, a wraz z nim i my. Dla nas ostatnie
12 miesięcy były pełne ciężkiej, ale bardzo fajnej i satysfakcjonującej pracy.
Cieszymy się, że kończymy je tak niesamowitym projektem jak „UnderGlass”, tym bardziej, że kolejne właśnie nim
zaczniemy:)
Do „usłyszenia” w nowym roku! Mamy nadzieję, że wciąż
będziecie z nami:)
DI, KS & CDS
Równie owocnych kolejnych lat dla CDS jak owocne te ostatnie chwile 2012 roku. Bardzo fajny projekt, ale i Centrum z programem i budynkiem razem z piwnicami też niczego sobie! ;-)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękujemy za miłe słowa pod adresem UnderGlass i samego CDS:) dają nam one naprawdę potężny zastrzyk energii do dalszej pracy:) Pozdrawiamy serdecznie i życzmy wszystkiego co najlepsze w 2013 r!
OdpowiedzUsuńCDS