piątek, 22 marca 2013

Życie po UnderGlass

Ostatni wpis - 15 marca. To aż tydzień temu! Uuuu... Blog zaczął już porastać mchem! Niby było to nieuniknione, ale jednak żal patrzeć na tempo przyrostu tegoż mchu. Postanowiłem więc rzucić promyk słońca na do niedawna tętniący życiem "niemal-dziennik" projektu UnderGlass i zatrzymać wzrost tej jakże depresyjnej rośliny. 

Okazja jest dobra. Wraz z sygnaturą i wyjazdem Ryha nasz kontakt nie urwał się niczym ślad po nadchodzącej wiośnie. W ostatnim tygodniu, ku wielkiej radości operatorów telefonii, przegadaliśmy chyba z godzinę rozmawiając o reakcjach pierwszych widzów, ich zachowaniach na malowidle czy wreszcie wspominając czas, gdy obecność Ryha w klatce była oczywistą oczywistością i wymieniając uwagi na temat życia po UnderGlass. To natomiast, zarówno w przypadku Ryszarda, jak i naszym wygląda inaczej. Choć zabrzmi to pewnie jak wyświechtany komunał, lecz prawda jest taka, że bardzo ciężko było się przestawić i wrócić do pracy pozbawionej "Ryhowego pierwiastka". Są oczywiście nowe projekty i nowe wyzwania, ale rzadko trafia się przedsięwzięcie takie jak The UnderGlass. Żeby nie było, że to miłość jednostronna, to z rozmów z Ryhem wiem, że i on nie potrafi znaleźć sobie miejsca. Ten stan doskwierał mu do tego stopnia, iż postanowił opuścić nasz kraj-raj i poszukać szczęścia gdzieś za siedmioma górami...

No dobrze, jego wyjazd to czasowa sprawa:) w końcu Polska czeka na kolejne malowidła 3D! Ryho musi więc naładować akumulatory, korzystając zapewne z dobrodziejstw wyjątkowo jaskrawej opaski na ręku...

Szkoda, że pan fotograf robił zdjęcie z niewłaściwego miejsca, bo byłoby naprawdę kapitalne foto... Ale wy próbujcie:) (fot. D. Delmanowicz)

Przed wyjazdem wysłał mi jednak prośbę, aby zaprezentować Wam coś, czego jeszcze na pewno tu nie było. Zdjęcia, dzięki którym cofniemy się do samego początku. Choć Ryho pojawił się u nas w połowie grudnia, jednak jego przyjazd poprzedził trwający bity miesiąc etap projektowy, podczas którego powstało kilka różnych wersji malowidła. Choć nie, powstała jedna wersja, która następnie ewoluowała przybierając coraz to inną formę, aż wreszcie udało się osiągnąć rezultat zarówno spełniający nasze oczekiwania, jak i w pełni satysfakcjonujący Ryha (a właściwie jego artystyczne potrzeby). Po niemal trzech miesiąca i tak okazało się, że ostateczny efekt odpowiada w ok 80-85% projektowi, jednak to akurat wynikało przede wszystkim z konieczności improwizowania podyktowanego warunkami pomieszczenia. 

No dobrze, to prześledźmy szybko historię projektu zaczynając od "prototypu" naszkicowanego przez Ryha dokładnie miesiąc przed rozpoczęciem prac w pomieszczeniu schodów ruchomych. 

  Pierwszy szkic "The UnderGlass". Coś z niego rozumieliśmy;-) coś... (projekt - Ryho Paprocki)


Wersja nr 2. Konieczna była zmiana kierunku ze względu na zbyt daleko idącą baśniowość (projekt - Ryho Paprocki)

To oficjalna ostateczna wersja (projekt - Ryho Paprocki)

...która jak widać nieco różni się od wersji finalnej (projekt - Ryho Paprocki, zdjęcie - Damian Krzanowski / Krosno24.pl)

To wyłącznie główne wersje, powiedzmy punkty wyjścia. Prezentacja wersji pośrednich pochłonęłaby znacznie więcej transferu i nie ma sensu, ponieważ w zdecydowanej większości przypadków skala różnic pomiędzy wersją a i b jest na tyle nieistotna, że zwyczajnie nie warto poświęcać na to czasu. 

Ciężko być sędzią we własnej sprawie, jednak efekt końcowy jest chyba naprawdę najlepszy i najbardziej interesujący. A Wy jak myślicie?

Do następnego!

DI

ps. zapomniałbym - Ryho pozdrawia!

piątek, 15 marca 2013

Punkt wyjścia

Cofnijmy się w czasie. Jest 10 października 2012 roku, około godziny 13. Zaczynam pisać maila: "Szanowny Panie" - BĘDZIE TO MAIL DO RYHA.
Przepraszam, wtedy do Pana Ryszarda Paprockiego. Pierwsza wymiana wiadomości była bardzo powściągliwa i formalna.  Być może, wynikało to z tego, że Ryho myślał, iż jest to kolejne zamówienie typu: "sześć delfinków 3D w sypialni" albo inna dziwna rzecz.
Takie były początki. Punkt wyjścia.

Pamiętacie? Tak jeszcze w grudniu 2012 wyglądała klatka schodowa....

Pustka, czyste płótno, szare płytki, TABULA RASA.
Po 11 tygodniach i 2 dniach, setkach godzin nagrań na kamerze, kilkudziesięciu żółtych kartkach zapisanych markerem przez Ryha oraz 64 wpisach na blogu. Oto ono, malowidło The UnderGlass:

Skończone malowidło w całej swej trójwymiarowej okazałości.

Zastanawialiśmy się kiedyś, co by było gdyby malowidło się zmyło, znikło. Posadzka znowu byłaby czysta...
Albo gdyby mój mail nigdy do Ryha nie trafił, albo Ryho go zignorował (co jak sam kiedyś przyznał, było bardzo prawdopodobne). Czysta posadzka, białe kaloryfery, Pan Ryszard Paprocki gdzieś daleko w Ojcowie.
Chyba nie chcę o tym myśleć w ten sposób. CDS bez Ryha i malowidła? Brrrr, to jeden z koszmarów sennych.

Wyobraźmy jednak sobie, że klatka schodowa jest czysta, malowidła nie ma (odsyłam do pierwszego zdjęcia powyżej). Perspektywa musi zostać dopiero nakreślona, należy zaznaczyć punkt, z którego będzie można oglądać UnderGlass, wyrysować odpowiednie kontury. Taka praca czeka teraz Tving Stage Design, czyli artystów odpowiedzialnych za 3D mapping na malowidle.

Musimy stworzyć sobie warunki do odpowiedniego spojrzenia na dzieło Ryha - okiem kamery 3D. Spojrzenia z cyfrowej perspektywy - mówi Tomasz Gawroński z Tving Stage Design. 
Zdjęcie poniżej przedstawia okno programu, w którym powstaje model 3D i całość produkcji trójwymiarowych efektów.

Co to jest? Czym jest ten czarny trójkąt?

Czarny trójkąt i "dziwny" kształt pod nim to po prostu kamera. W oddali znajduje się punkt, od którego rozpoczniemy poszukiwania perspektywy, którą Ryho ukrył w swym zaklętym anamorficznym dziele. Po dniach...nocach i hektolitrach wypitej kofeiny, testach, dopasowaniach i znalezieniu odpowiedniego rozwiązania tego zupełnie pogmatwanego równania graficznego jakim jest UnderGlass - mogliśmy się zabrać za modelowanie obiektów, co w przypadku tak skomplikowanego obrazu, jest naprawde trudne do określenia i jest kwestią wielu prób i błędów - przyznaje Tomasz Gawroński.

A jak wygląda taka praca od podstaw? Ciekawe co jest pomocne... Wiedza tajemna?

Mamy zdjęcia różnych perspektyw, mamy pomiary, mamy swoje tajne sekretne tricki, które w sumie z tego szumu cyfrowego wygenerują nam istotne rzeczy. Animację trzeba jeszcze będzie korygować, każda projekcja wiąże się z dodatkowymi korekcjami. Ale to nadaje sensu jednemu z elementów pracy, jakim jest dopasowanie kompozycji do jej fizycznego odwzorowania. Ta walka z punktami korekcji, uginaniem, wyginaniem, przesuwaniem, kasowaniem, daje wielką frajdę - bo wiesz, że wymaga od Ciebie nie tylko wiedzy, ale również dotknięcia każdego punktu. Przyjrzenia mu się i dopracowania.


Jedna z prób projektorów zamontowanych nad drzwiami wejściowymi do klatki schodowej.

Zastanawialiśmy się z Ryhem, oglądając dzieło z różnych perspektyw i poziomów, jak będzie wyglądał mapping z innego punktu obserwacyjnego. Tam gdzie geometria i perspektywa zaczną umykać prawom fizyki, mogą wydarzyć się naprawdę ciekawe sytuacje. Dodatkowo całości pikanterii dodadzą szklane i lustrzane elementy wystroju korytarza - generując odbicia i bliki. 

Jak będzie wyglądał sam pokaz? Wyjątkowo zostanie "zmappowany" już istniejący obraz o określonej tematyce. Jest to pomocne w pracy, czy wręcz ją komplikuje?

Ten obraz daje spore możliwości, nie tylko do podkreślenia go, ale do wydobywania z niego nowych elementów. Nie będzie to typowy pokaz od A do B. Będzie to pewna improwizacja i zabawa światłem, która "opowie" o poszczególnych przestrzeniach i ich miejscu w perspektywie. Dodamy również pewne "smaczki" efektowe, które ożywią obraz. W przypadku projekcji możemy grać nie tylko intensywnością światła, ale również głębią ostrości, np. rozmywać poszczególne plany, a podświetlać tylko wybrane. Malowidło UnderGlass ma już samo w sobie dużą ilość kontrastowych kolorów, projekcja może być zatem monochromatyczna, bez używania kolorów, bo kolor już jest.

Miałem ostatnio ciekawą sytuację związaną z pracą nad mappingiem. Po zaparzeniu w ekspresie kawy, chwyciłem 3 tofelki czekolady - ze względu na tragizm wydarzeń, nie podam producenta. Zasiadłem do biurka, klikam kolejne punkty modelu, po czym czuje coś co nie może być czekoladą...a tym bardziej kawą. Ząb?! Niee. Szybka sekcja "obcego". I okazuje się, że jest to KAWAŁEK SZKŁA.
Przypadek? Przeznaczenie?


    

   

Pozdrawiamy !

KS & Tving Stage Design


wtorek, 12 marca 2013

Premiera

Niech pozorny spokój na malowidle nie uśpi waszej czujności! Prawda. Już coś się zakończyło, wszyscy to czujemy, ale jeszcze wiele przed nami.  Dowodem na to są kolejne wpisy na tym blogu. Praca trwa a malowidło żyje, można nawet powiedzieć, że ożywa z każdą chwilą bardziej.
Ale do rzeczy, PREMIERA. 
Na malowidło będzie można wejść już 18 marca. Zrobić zdjęcie, zbadać każdy centymetr zamalowanej posadzki (a ukrywa ona też dodatkowe treści!).  Będzie ono ogólnie otwarte i pierwszy raz tak szeroko dostępne.
14 kwietnia będzie miało miejsce wydarzenie nieco inne. I tutaj, muszę się wam przyznać, mam problem - natury lingwistyczno-merytorycznej. Bo tak - nazwać to wernisażem? otwarciem? premierą? pokazem? Ryho przez cały czas się nam pokazywał, każdy etap pracy był widoczny. Malowidło było poniekąd otwarte, hmmm.
Wernisaż? Jakoś to słowo mi tu nie pasuje. "Wernisaż" mieliśmy kiedy Ryho pierwszy raz wszedł do klatki schodowej i zaczął tworzyć. Zainaugurował swój performans. Była to wystawa czasowa sztuki żywej (i bardzo żywiołowej). W takim razie finisaż? Ale nie. Bo malowidło się nie kończy, nie zwijamy go, nie zmywamy - ARS LONGA...
Jestem w kropce. 
To znaczy byłabym w kropce, gdyby nie....oto zdradzający wiele zwiastun:




Tak - PREMIERA, czyli po raz pierwszy na świecie zaprezentowany zostanie trójwymiarowy mapping na trójwymiarowym malowidle. 3D do kwadratu. Jeszcze wszystko się zmieni, klatka schodowa uzyska zupełnie inne oblicze. Zmiany, zmiany, zmiany.
Następnym razem postaram się zdradzić kulisy pracy artystów tworzących animację UnderGlass, tak więc nie zapominajcie jeszcze o naszym blogu!

Pozdrawiam!

KS
  

poniedziałek, 11 marca 2013

Pieczara Szkielnika



A jednak… Prawie 3 miesiące to czas, po upływie którego pisanie bloga potrafi bardzo mocno wejść w krew… Wierzcie… „Żegnając się” w piątek wiedzieliśmy jednak, że wrócimy. To tak naprawdę nie było pożegnanie, ale bardziej zakończenie najważniejszego etapu projektu, który cały czas trwa, mimo iż Ryho jest już w rodzinnym Ojcowie. Mamy nadzieję, że odpoczywa teraz po tygodniach naprawdę ciężkiej, ale jakże owocnej pracy. Jej rezultaty, zaprezentowane w formie zdjęcia, w ciągu kilku godzin zdołały pobić wszelkie rekordy „lajków” i udostępnień na naszym profilu facebookowym. To dobry „prognostyk”, jak to panowie redaktorowie porannej audycji w naszej ulubionej stacji radiowej zwykli mawiać. 

Ryszard na pewno wróci do Krosna w najbliższym czasie na oficjalną premierę malowidła połączoną z pierwszym pokazem 3D mappingu. Do tego momentu będziemy prezentować m.in. najświeższe wieści od chłopaków z Tving Stage Design, pracujących intensywnie nad podniesieniem malowidła Ryha do kwadratu (swoją drogą Ryho zawiesił im poprzeczkę kosmicznie wysoko!). Nie zapomnimy także o przekazywaniu wieści od Ryszarda oraz o publikowaniu tych materiałów, które nie zmieściły się w dotychczasowych wpisach. Mówiąc krótko, postaramy się umilić maksymalnie czas oczekiwania na ciąg dalszy, bo ten z pewnością nastąpi. 

 Zabezpieczanie malowidła to ostatni etap pracy nad "UnderGlass". Mimo, że to czynność "techniczna" Ryho potrafił opowiadać o niej w charakterystyczny dla niego sposób - zabawny i niesamowicie wciągający

Dzisiaj raz jeszcze o technologii. Przejeżdżając w piątek obok budynku Centrum i widząc, że Ryho pracuje postanowiłem zaglądnąć do niego i sprawdzić co słychać.  Podobnie jak za każdym innym razem, gdy zaglądałem do niego wieczorem, tak i teraz od razu zdałem sobie sprawę z tego, że to był strzał w „10”, mimo że Ryszard miał „po prostu” zabezpieczyć malowidło. Okazało się bowiem, że nawet tak obrzydliwie techniczna i pozbawiona cech twórczych czynność jak pokrywanie pięknie wymalowanej posadzki warstwą żywicy staje się w wykonaniu Ryha niesamowicie pasjonująca. 

Ten etap jest najbardziej reżimowy ze wszystkich – powiedział w biegu Ryho. Niósł kubek gęstawej, białej, przygotowanej z iście aptekarską dokładnością mikstury. Chodź, nie możemy tu rozmawiać, bo muszę pracować – widać było, że naprawdę nie żartuje. Drobny błąd może mnie teraz bardzo drogo kosztować, stąd te wszystkie obostrzenia - zakazy i nakazy – tłumaczył rozsmarowując po posadzce dość szerokim pędzlem coś o kolorze i konsystencji mleka. Demonstrował mi przy tym sposób, w jaki należy to robić. Jeśli zostawię choćby niewielki fragment, zwłaszcza tu – w fudze, nierozprowadzonej żywicy, to ona zaschnie mając taki właśnie biały kolor. Co wtedy? Ryho musiałby do tej samej mikstury dodać odpowiedniego pigmentu i od nowa pomalować. Stąd właśnie maksymalne skupienie. 

 Ryho przygotowujący substancję zabezpieczającą

...z iście aptekarską precyzją. 800 i ani grama więcej...

Problemem nie jest jednak tylko ewentualna niedokładność lub nieuwaga, bo o tych w przypadku Ryha nie ma mowy. O wiele bardziej dokuczliwe byłoby np. zachlapanie lub zalanie posadzki, nawet drobną ilością mieszanki atomów tlenu i wodoru, zwaną przez chemików tlenkiem wodoru, a przez nas wodą. Ryzyko tego jest jednak u nas na szczęście stosunkowo niewielkie. W tym miejscu muszę przytoczyć opowiedzianą mi przez Ryszarda historię o zalaniu wielickiego malowidła na tym właśnie etapie pracy przez… podlewacza zieleni miejskiej… Otóż w piękny słoneczny dzień, gdy Ryho wykonywał tę właśnie czynność, nagle na płycie Rynku pojawiła się dość duża ilość wody. „Solny Świat” ogrodzony był parawanami i to spod jednego z nich zaczęła płynąć "rzeka". Jej widok niemal przyprawił Ryha o zawał. Jak poparzony wybiegłem zobaczyć co się dzieje. Patrzę, a tu gość podlewający kwiaty wlewa  do donic hektolitry wody, a ta przelewa się przez nie i zalewa rynek, a tym samym malowidło! Podniosłem taki alarm, jakiego chyba w Wieliczce jeszcze nie było. W sekundzie armia ludzi z ręcznikami pojawiła się na płycie rynku i wycierała wodę. Dostawałem białej gorączki, bo oficjalne otwarcie „Solnego Światu” przez piłkarską reprezentację Włoch miało się odbyć lada dzień – wspomina Ryho. 

Woda na szczęście też nie jest największym zagrożeniem. Bardziej obawiamy się, że ktoś po prostu wejdzie na „UnderGlass”, a to po nałożeniu drugiej warstwy jest kategorycznie zabronione przez okres kilku dni. Dlatego dzieło Ryha dostępne będzie dopiero od 18 marca. 

Warto tu zaznaczyć, że Ryho zabezpiecza malowidła dwiema warstwami. Pierwszą stanowi sama żywica, a drugą mieszanka żywicy i mikrokuleczek, które zapewniają walory antypoślizgowe. Takie kuleczki dodawane są do farby, którą maluje się pasy drogowe – zdradza Ryho. Okazuje się także, że te kulczeki wykonane są… ze szkła! To nie żart! To bardziej coś symbolicznego. Ostatnia warstwa, jaką pokryta została powierzchnia „UnderGlass” – malowidła powstałego w Centrum Dziedzictwa Szkła i inspirowanego tematem produkcji szkła – jest warstwa, w której najważniejszym elementem jest właśnie szkło… Mówiąc krótko, chodzić będziemy tak naprawdę po warstwie szkła! Czy to przypadek, że coś zaprowadziło mnie późną porą do Centrum i że dzisiaj mogłem napisać o mimo wszystko tak ciekawej informacji, o której pewnie nigdy byśmy się nie dowiedzieli? 

Ta sypka substancja stanowiąca kluczowy element ostatniej warstwy nakładanej na powierzchnię malowidła, to tak naprawdę miliony szklanych mikrokuleczek zapewniających walory antypoślizgowe. Od początku inspirowane tematem szkła dzieło zostało więc zabezpieczone warstwą "szklaną"...

Na koniec pewna ciekawostka. W sobotę rano Ryho udzielał wywiadu. Opowiadał m.in. o małym malowidle, czyli tzw. intro. Opisując kolejne jego elementy szczególną uwagę zwrócił na tajemniczy otwór w ścianie z cegieł, z którego wypływa lawa. To Pieczara Szkielnika. On gdzieś tam w środku siedzi – gdy wypowiedział te słowa, które rozbawiły mnie i prowadzącą wywiad niemal do łez,  zdałem sobie sprawę jak bardzo będzie nam go tu brakować…

 W tajemniczym otworze, z którego wycieka lawa mieszka Szkielnik, a otwór to wrota do jego pieczary. Może więc intro powinno nazywać się właśnie tak? Pieczarą Szkielnika? Lub chociaż Mrocznym Jego Królestwem? Trzeba przyznać, że choć nazwa brzmi zabawnie, jednak Ryho trafił w sedno. Intro jest mroczne, napawające grozą. To przepaść, którą trzeba pokonać, aby zobaczyć i doświadczyć czegoś wspaniałego - widoku na "UnderGlass"... (fot. Damian Krzanowski - Krosno24.pl)

Do następnego!
DI

piątek, 8 marca 2013

22:55



22:55 – dokładnie o tej godzinie Ryho złożył odręczny podpis na „UnderGlass”. Był to ostatni akt prac malarskich nad 3D „graffiti”. Przez dwa kolejne dni Ryszard będzie zabezpieczał swoje dzieło, tak aby przetrwało długie lata. W niedzielę rano wraca do domu. 

 Sygnatura. Odręczny podpis został złożony 7 marca 2013 r., dokładnie o 22:55

Wczoraj towarzyszyliśmy mu w sygnowaniu malowidła. Nie będziemy szczegółowo opisywać co się działo, bo mamy nadzieję, że sporo z Was oglądało te chwile na żywo. Początkowo nielubiana przez Ryha kamera tym razem była najbliżej osoby, którą przez niemal 3 miesiące nieustannie obserwowała. Była wyjątkowa transmisja, były Wasze sms-y, był symboliczny szampan i tłuczenie kieliszka na szczęście. Była też szczególna chwila, w której wyszliśmy z Ryhem na balkon poziomu -2, z którego patrzyliśmy na UnderGlass wspominając ostatnie tygodnie. To najbardziej skomplikowane malowidło 3D z tych trzech, które dotąd wykonałem. Naprawdę – przyznał Ryho. Mimo, że powierzchniowo jest ono najmniejsze, jednak warunki tego pomieszczenia są bardzo trudne. Spadek terenu, ograniczona przestrzeń, wystrój. Do tego po raz pierwszy musiałem się zmierzyć z dużymi postaciami. I tematyka! Nigdy w życiu nie pomyślałbym, że kiedykolwiek namaluję obraz o tematyce hutniczej!? Szczerze mówiąc nie wyobrażam sobie, że jeszcze kiedyś wykonam coś trudniejszego – opowiadał. 

Oto The UnderGlass (fot. D. Krzanowski)

To nie kurtuazja z jego strony. Przez cały ten czas przyglądaliśmy się jego pracy. Poznaliśmy bardzo szczegółowo naturę chyba każdego z problemów jakie napotkał. Z podziwem patrzyliśmy w jaki sposób je rozwiązywał. I chyba najbardziej z wszystkich rozumiemy dumę i uczucie spełnienia, które widać było wczoraj na twarzy Ryha. 

Mieliśmy też to szczęście, że zazwyczaj to my byliśmy naocznymi świadkami „cudów”, jakie miały miejsce na podłodze klatki schodowej. I choć brzmi to pewnie bardzo patetycznie, jednak zapamiętamy je do końca życia. Co najbardziej? Chociażby moment, w którym w ciągu kilku sekund, jednym długim pociągnięciem pędzla Ryho rozdarł posadzkę odsłaniając szczelinę skalną. Pamiętać też będziemy każdą z „lekcji” Ryszarda traktujących o jego największej pasji – sztuce. 

Wszystko staraliśmy się opisywać na bieżąco właśnie tu – na blogu. Staraliśmy się go pisać w taki sam sposób, w jaki malował Ryho – na śmierć i życie. Pewnie nie ustrzegliśmy się błędów o różnym charakterze, jednak podobnie jak Ryho w UnderGlass, tak i my włożyliśmy w blog mnóstwo serca. Nigdy nie traktowaliśmy kolejnych wpisów po prostu jako pracy. W równym stopniu były one dla nas wyjątkowym połączeniem wyzwania, ekscytacji, przygody, a także poczucia tego, że robimy coś, co chyba jeszcze nigdy nie miało miejsca. Cieszymy się, że byliście z nami, bo ten blog był dla Was. Nie dla satysfakcji naszej czy Ryha, ale dla Was. Chcieliśmy Wam bowiem pokazać, że w Polsce jest osoba, która niczym czarodziej potrafi zamienić 80 m. kw. podłogi w dzieło sztuki. Nazywa się Ryszard Paprocki. 

 Ryho w drodze do Centrum Dziedzictwa Szkła (fot. D. Krzanowski)

Choć to jeszcze nie definitywne pożegnanie, bo blog będzie nadal funkcjonował do momentu oficjalnej premiery (aczkolwiek kolejne wpisy publikować będziemy na pewno rzadziej), jednak chcieliśmy w tym miejscu powiedzieć tylko jedno – Ryho – chapeau ba! To była wielka przyjemność i wielki zaszczyt! Powodzenia!

KS & DI

 Od lewej: KS, Ryho & DI (fot. D. Krzanowski)

ps. nasze ogromne podziękowania kierujemy do Damiana "Filera" Krzanowskiego z Portalu Krosno24.pl, który przez cały czas trwania projektu dokumentował jego przebieg. Wykonał naprawdę świetną robotę! 

ps2. Koleżanka blogerka (KS) odstąpiła mi (DI) przywilej opublikowania muzycznego linku na koniec:-) Wybór nie był przypadkowy. Ryho od samego początku przypomina mi wokalistę Depeche Mode Dave'a Gahana. A dokładnie jego zaangażowanie w to co robi. Zawsze podziwiałem w jaki sposób Gahan potrafił zaśpiewać cały kawałek nie otwierając oczu. Widać jak bardzo przeżywa... muzykę - swoją największą pasję. Już pewnie wiecie dlaczego są do siebie z Ryhem podobni...




czwartek, 7 marca 2013

Umiar

Jest pewna bardzo cienka granica - zaczął Ryho zapytany o to czy w kompozycji UnderGlass znajdą się jeszcze jakieś elementy. Pytanie to zadałem mu nie bez powodu. Wszystkie znaki na niebie i ziemi, ale przede wszystkim słowa samego Ryszarda, wskazują na to, że 7 marca jest ostatnim dniem prac malarskich nad naszym malowidłem. O tym będzie za moment, a teraz wróćmy do wspomnianej cienkiej granicy. O co chodziło Ryhowi? 

Widzisz, zdarza się tak, że świetne dzieło można zepsuć bardzo drobnym szczegółem, takim który sprawia, że nagle wydaje się ono przesadzone. Zawsze starałem się tego uniknąć. Tu także. W porównaniu do pierwotnego projektu kompozycja UnderGlass została wzbogacona o elementy, których nie planowałem. Jest to wynik zarówno tego, że zawsze w jakimś stopniu improwizuję, jak również faktu, że spędziłem w Krośnie niemal 3 miesiące poznając znacznie bliżej temat szkła i sztuki jego tworzenia. W tym momencie malowidło ma wszystko co mieć powinno. Dodanie czegokolwiek grozi przekroczeniem wspomnianej granicy. Umiejętność zachowania umiaru też jest sztuką... 


 
 Wiszące tafle szkła fusingowego oraz wyjątkowo realistyczny obraz windy (spójrzcie na "odbijające się" od "metalowych" "drzwi" "światło") to już niemal ostatnie elementy kompozycji UnderGlass

Czyli to już definitywnie koniec. Ryszard pracuje obecnie nad ostatnim z elementów - nad oznaczeniem punktu centralnego. Pozostaną jeszcze bardzo drobne poprawki, których gwarantuję Wam, że nie wyłapalibyście za żadne skarby, podobnie zresztą jak my. Czasami są to bowiem pojedyncze kropki o średnicy 1 czy 2 milimetrów, które jednak dokuczają Ryhowi do tego stopnia, że nie może przejść obok nich obojętnie. 

Co dalej? Aktem wieńczącym prace malarskie jest złożenie sygnatury. Ta wyjątkowa dla Ryha i dla nas chwila będzie miała miejsce dziś wieczorem. Wspólnie z Ryhem z tej okazji zaplanowaliśmy małe święto, które będziecie mogli (a nawet powinniście) śledzić online. Pokażemy z tak bliska jak tylko się da moment podpisania dzieła przez Ryszarda. Postaramy się także, aby Ryho wybrał się na "wycieczkę" po UnderGlass z towarzyszącą mu wytrwale od początku kamerą. Kiedy? Ciężko podać dokładną godzinę. Wstępnie zaczniemy ok 21:00, jednak nie jesteśmy programem telewizyjnym, więc może wystąpić przesunięcie w jedną bądź drugą stronę. 

Od jutra Ryszard będzie natomiast nanosił kolejne warstwy zabezpieczające. Potrwa to do soboty. Po nałożeniu ostatniej z nich obowiązywał będzie kilkudniowy, absolutny zakaz wchodzenia na UnderGlass. Absolutny! Pierwsze osoby z zewnątrz będą mogły wejść na malowidło najprawdopodobniej od poniedziałku 18 marca. Premierę 3d mappingu zaplanowaliśmy ostatecznie na okres poświąteczny, 6 lub 13 kwietnia. Na pewno będziemy Was o dokładnym terminie informować. 

 Ryho zaczynający pracę nad "oprawą" punktu centralnego. Jak widać po jego minie chyba dopadł go smutek. Czyżby z tego samego powodu co nas?

Swoją drogą dzisiejsza zapowiedź Ryha o ostatnim dniu pracy malarskiej w jakiś sposób nas zaskoczyła. Choć zaskoczyła to złe słowo. Wiedzieliśmy, że ten moment musi nadejść, ale dotąd mówiliśmy o przybliżonych terminach. Sytuacja naprawdę się zmieniła, gdy usłyszeliśmy, że to na pewno dzisiaj. Smutek? Tak. Ale chyba zawsze tak właśnie wygląda koniec czegoś naprawdę fajnego. Bardzo fajnego. 

Do jutra! ...a na wizji - do wieczora!

DI





środa, 6 marca 2013

Prawo Murphy'ego

Witrażu na drzwiach nie będzie. To główny dzisiejszy news. Końcówka tego zdania, a zwłaszcza "nie", świadczyć może o tym, że wydarzyło się coś, co nas zasmuciło, zawiodło lub rozczarowało. Prawda jest taka, że i tak i nie. 

Tak, ponieważ bardzo podobał nam się pomysł zamienienia dość dużych powierzchniowo drzwi w witraż stworzony techniką malarską. Wszystko do siebie pasowało - takie drzwi stanową element kompozycji UnderGlass oddzielający jeden plan od drugiego, więc ich odpowiednik w rzeczywistości był jak najbardziej ok. Dodatkowo, pierwsze rezultaty prac były bardzo obiecujące. Za metamorfozę odpowiada nasza koleżanka Ewelina, która wraz z Ryhem spędziła dość sporo czasu na ustaleniu czym i jak wymalować wewnętrzną stronę drzwi, tak aby wszystko do siebie pasowało. 

 Pierwsze, bardzo obiecujące efekty

Niestety, całość nie zagrała tak jak zaplanowali, dlatego na ich twarzach widać było duże rozczarowanie. Okazało się bowiem, że trzeba będzie całkowicie zrezygnować z tego pomysłu. Co poszło nie tak? Po raz kolejny w historii pracy nad malowidłem wygrały warunki klatki, a dokładnie przedsionka za drzwiami. O ile w pomieszczeniu schodów od początku walczyliśmy z niedoborem światła, o tyle, chyba dla równowagi (choć bardziej zgodnie z prawami Murphy'ego), po drugiej stronie drzwi jest go kilka razy za dużo. Farby witrażowe są natomiast częściowo transparentne. Stopień przezroczystości zależy oczywiście od koloru, jednak każda z nich zachowuje się jak filtr przepuszczający określoną ilość luksów. Ciemniejsze przepuszczają ich kilka, a jaśniejsze kilkadziesiąt procent. Przy tworzeniu witrażu na drzwiach Ewelina używała oczywiście dość szerokiej palety barw o różnym stopniu transparentności. Dzięki temu efekt był naprawdę fajny, ale bardzo mocne światło znajdujące się za drzwiami "przelatywało" przez jaśniejsze kolory jak kule przez papier. To bardzo niekorzystnie wpłynęło na samo malowidło. I to w dwojaki sposób. 


 Po pierwsze: na obszarze ok 1,5-2 m od drzwi na posadzce rozścielił się tęczowy poblask od razu rzucający się w oczy, a co gorsza zmieniający stonowaną kolorystkę posadzki. Po drugie: na wykonanym z punktu centralnego zdjęciu malowidła drzwi najzwyczajniej biły po oczach. Całkowicie zdominowały zdjęcie, na którym UnderGlass zdawał się być dodatkiem do witrażu, a nie odwrotnie.

Na zdjęciu drzwi od razu rzucają się w oczy

Z bliska widać natomiast poblask zmieniający kolorystkę skał

Mamy dwa rozwiązania - powiedział Ryho. Możemy użyć tylko ciemnych farb, które ograniczą ilość światła przenikającą z przedsionka na UnderGlass, ale w tym momencie cała kompozycja przestaje mieć sens. Co to za witraż pozbawiony żółci czy czerwieni? Faktycznie, ciężko wyobrazić sobie taką dołującą kompozycję. A opcja druga? Cóż, choć drugie rozwiązanie było bardzo radykalne, jednak to na nie się zdecydowaliśmy. Ryho wziął do ręki nożyk do papieru i jednym ruchem ściągnął z szyby długi, kolorowy pasek nieco gumiastej warstwy farby... Następnie wręczył ostrze Ewelinie i ze szczerym smutkiem w oczach powiedział: przykro mi.



Co dalej z drzwiami? W najbliższym czasie szyby zostaną wyklejone folią o kolorze najbardziej zbliżonym do znajdującej się nad nimi blachy. To najbardziej korzystne rozwiązanie, które powinno dodatkowo podkreślić walory tylnej części kompozycji. Trudno, skoro tak trzeba... Szkoda tylko Eweliny, która doskonale zdaje sobie jednak sprawę z tego, że nie o rzucające się w oczy drzwi chodziło w projekcie UnderGlass...

Do następnego!

DI

wtorek, 5 marca 2013

Szklanką po łapkach


Nie tak miał wyglądać dzisiejszy wpis. Zupełnie nie tak. Nie wiem czy powinnam to napisać... ale  RYHO MNIE ZAWIÓDŁ. Tak. Zawiódł na całej linii...
Plan był taki: obrać temat wpisu (wypadło na witraż - jest na malowidle i powstaje teraz jako nowa kompozycja na drzwiach), iść do Ryha, zapytać czy jest witrażystą, on miał odpowiedzieć Nie jestem. Kolejny etap - zrobić kilka zdjęć malowidła, kilka zdjęć z naszej pracowni witrażowej, na blogu nakreślić historię witrażu, technikę, opowiedzieć jak robi się szkło witrażowe, wkleić zdjęcia i kliknąć "Opublikuj".

Nuuuuuuuuuuuuuuuuuda !

Tak, ten dzień miał być poniekąd nudny. Zwyczajny i przewidywalny. Kiedy wszystko poszło nie tak? Mianowicie plan zaczął się sypać, kiedy zeszłam na poziom -4. Moja wina. Powinnam się nauczyć, że od kiedy Ryho pracuje nad malowidłem, w momencie zejścia do klatki schodowej wszystko się zmienia....

Artysta-sadysta nawet witrażysta... (po prawej)


Witraż jest obrazem. Witraż to malarstwo monumentalne, architektoniczne. Operuje ono innymi środkami i daje więcej możliwości. Taki obraz może się zmieniać w zależności od światła oraz tego co znajduje się za witrażem - przyznał Ryho - Chodź, coś ci pokaże

Podeszliśmy do komputera leżącego na stole między farbami i pędzlami. Ryho otworzył stronę przeglądarki, kliknął na opcję "grafika". Wpisanie słowa "witraż" nie dało zadowalających efektów. Ok. Kolejna próba, "vitrail", czyli tym razem po francusku (tak na marginesie polskie słowo witraż pochodzi od francuskiego "vitrage" - oszklony). Zaczęliśmy szukać. A raczej Ryho zaczął, bo ja nadal nie wiedziałam, o co dokładnie mu chodzi. 
W trakcie otwierania kolejnych wyników proponowanych przez przeglądarkę, Ryho zaczął mi tłumaczyć (w skrócie):
- witraż jest skomplikowaną kompozycją malarską, poszczególne elementy muszą do siebie pasować nie tylko kolorystycznie, ale też układem kształtów osobnych fragmentów szkła;

- przez witraż przenika światło, raz kolory są jasne i natężone, innym razem przygaszone, wszystko zmienia się w czasie dnia - dużą rolę odgrywa słońce, lampy, sztuczne światła.

- równie istotnym jest to, co znajduje się za witrażem, np. na zewnątrz kościoła, witraż to zazwyczaj "okno" i widać przez niego drzewa czy sąsiednie budynki.

KLIK.

Wreszcie znaleźliśmy odpowiednie zdjęcie.


Witraż w Katedrze w Kolonii, proj. Gerhard Richter, przez kolorowe szkła przenika nie tylko światło. Widać przez nie również panoramę miasta.

I zaraz wyskoczyła kolejna fotografia przedstawiająca witraż Richtera:


W gotyckim kamiennym maswerku został umieszczony współczesny witraż, bardzo geometryczny, przypominający wręcz piksele.

Ale już za chwilę miał czekać mnie niezwykły bonus. Można powiedzieć crème de la crème. Ryho otworzył swój prywatny folder na komputerze i pokazał mi pewien obraz. Wtedy wszystko zrozumiałam. I też przez ten obraz wpis, który teraz czytacie wygląda tak jak wygląda. Zero wiedzy "wikipedycznej", historii i technologii. 
Wszystko przez, a może raczej dzięki temu obrazowi, który nomen omen nosi tytuł "Rozmowa o witrażach w katedrze kolońskiej":

Ryszard Paprocki, akryl, 2008.

Mam za sobą niezłą lekcję. Dostałam szklanką po łapkach. Sztuki nie można interpretować "z góry". Zakładać, że wygląda ona tak i tak. Wpada się wtedy w pułapkę. Szklaną pułapkę!

Tak więc słowa "witraż" nie należy traktować hasłowo. Witraż to o wiele więcej niż kolorowe szkło.
Witraż jest jak najbardziej obrazem. Tylko zamiast farb, barwników i pędzli używa się kolorowych szkieł ołowiu lub cyny. Dla porównania, poniżej pracownia malarska i pracownia witrażowa:






Można powiedzieć, że tworzenie witrażu jest malowaniem szkłem. Dobieraniem kolorów z palety, łączeniem ich, tworzeniem kształtów i przedstawień. Jak przyznaje Ryho, równie trudne jest malowanie szkła. Uchwycenie jego przezroczystości, gładkiej powierzchni i załamanego na nim światła. Ale jak widać, zarówno witraż na UnderGlassie (też widzicie podobieństwo do kolońskiej katedry?) jak też bańka szkła obok są całkiem "szklane". Obraz malowany farbami przedstawiający obraz malowany szkłem - prawdziwa "Incepcja", ale skoro to UnderGlass, możemy wejść głębiej....




Jeszcze na koniec kilka słów o witrażu, który powstaje na drzwiach za schodami ruchomymi. Będzie on pewnym odpowiednikiem tego na malowidle. Podobna kompozycja i kolory. W pewnym sensie bardzo "malarski" witraż. Więcej szczegółów już wkrótce.

Do jutra!


KS